1.06.2009

54. Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie

Relacja i wrażenia z Targów tym razem z dwutygodniowym opóźnieniem, ale jak to mawiają: lepiej późno niż wcale.
Miałam możliwość odwiedzenia Targów drugi rok z rzędu i skrzętnie ją wykorzystałam. Tym bardziej, że znowu Targi i mój wyjazd do Warszawy w celach - nazwijmy je - naukowych (bo naukę już skończyłam!) wypadły w tym samym terminie.
Wybór znowu padł na sobotę. Godzina wczesna, bo 11-ta. Kolejka niezbyt długa, "tylko" do początku schodów (kiedy wychodziłam z Targów, ogonek, a nawet dwa, zakręcały na końcu placu).
Nienauczona zeszłorocznym doświadczeniem - nie załatwiłam sobie darmowej wejściówki jako bibliotekarka, ale kupiłam (ostatni raz!) ulgowy bilet.
Nienauczona zeszłorocznym doświadczeniem - znowu poszłam na żywioł... bez planu, składu i ładu. Ale tym razem, nauczona bolesnym przeżyciem, miałam wygodnie obuwie!
Wszystko było podobne - tłumy odwiedzających, przepychanie/popychanie między stoiskami, tysiące książek, które chciałoby się przeczytać, możliwość spojrzenia w oczy swoim ulubieńcom (pisarzom, aktorom, politykom), a także możliwość zakupu książek.
Podobne były też - chaos, bałagan i męcząca duchota!
Co było dla mnie zaskakującą nowością?
A to, że tym razem obeszło się bez tych wszystkich emocji, miłego nakręcenia, które pomagało zapomnieć o zaduchu, bolących - od biegania - nogach i tłumie "skrobiącym sobie marchewki"...
Bez emocji! A do tego uczucie jakiegoś podskórnego, niezrozumiałego rozczarowania.
Co gorsze - widoczne były bardziej dokuczliwe strony Targów.
Do najbardziej nieprzyjemnych dla mnie, jako czytelniczki i bibliotekarki, należały ceny książek!
Może zabrzmi to naiwnie, ale można było mieć nadzieję na większe upusty i promocje cenowe. Każdy by na tym zyskał. Niestety, nic z tego. A szkoda!
Wydaje mi się, że w zeszłym roku więcej było stoisk, które oferowały książki w niższych cenach...
Inną sprawą były godziny spotkań z interesującymi mnie pisarzami, które fatalnie (dla mnie) pokrywały się z zajęciami, na których MUSIAŁAM być..
Ale to już nie pretensje do organizatorów - to tylko takie-sobie-marudzenie ;-)
I to by było na tyle.

Foto relacja poniżej - bardzo skromna tym razem


















Tekst i fot.: Anna S.

Brak komentarzy: